Wystarczyłoby, abyśmy przez tydzień nie odbierali od ludzi śmieci, a każdy zrozumiałby, jak ważna jest nasza praca – mówi Jarosław Mazur, nowo powołany prezes zarządu Zakładu Gospodarki Komunalnej.
| Praca przy zagospodarowaniu śmieci to nie jest chyba praca marzeń?
Jarosław Mazur: Ja nigdy nie wstydziłem się tego, gdzie pracuję. Bądźmy jednak szczerzy – to praca bardzo ciężka i niewdzięczna. I z przykrością stwierdzam, że większość społeczeństwa nadal patrzy na naszą profesję, jak na zawód drugiej kategorii. Albo gorszej kategorii. Proszę zapytać pracowników, którzy każdego dnia opróżniają kubły na śmieci, czy czują się przez mieszkańców doceniani? Albo szanowani? Smutne to jest, bo wystarczyłoby, abyśmy przez tydzień nie odbierali od ludzi śmieci, a każdy zrozumiałby, jak ważną robimy robotę.
| A wie Pan, że pojawiają się głosy, że już wkrótce możecie śmieci nie odbierać, bo podobno nie macie gdzie ich składować?
JM: Powiem krótko: to wyssane z palca brednie. Zakład był, jest i będzie. Nie ma żadnych planów zamknięcia, pracujemy zgodnie z harmonogramem, realizujemy wszystkie kontrakty, zarówno te na terenie Zawiercia jak i w gminach ościennych.
Jeśli ktoś mówi o naszym zamknięciu, to albo jest kompletnym ignorantem, albo ma jakiś cel w rozsiewaniu nieprawdziwych informacji.
| Ale nawet radni na ostatniej sesji podnieśli alarm, że na obecnym składowisku brakuje już miejsca na odpady!
JM: Potwierdzam – zbliżamy się do pełnego wypełnienia składowiska, ale na Boga, nie jest to żadne odkrycie! To oczywiste, że jeśli coś składujemy w jakimś miejscu, niezależnie, czy są to odpady, czy jakikolwiek inny surowiec, to wcześniej czy później dojdziemy do stanu maksymalnego napełnienia. Wiedzieliśmy, że to nastąpi, dlatego rozpoczęliśmy proces rozbudowy składowiska o nową kwaterę. Wie Pan, kiedy popełnilibyśmy błąd? Gdybyśmy przespali moment, kiedy te prace trzeba rozpocząć. Bardzo proszę, nie stawiajcie na nas krzyżyka. Planowana kwatera, to przyszłość nie tylko dla samego zakładu, ale także dla Zawiercia.
| Będzie zatem nowa kwatera, a wraz z jej powstaniem pojawią się głosy, że Zawiercie zasypywane jest śmieciami z całej Polski.
JM: Stanowczo zaprzeczam takim doniesieniom! Też czytałem te artykuły, w których porównuje się nas do mafii śmieciowej i twierdzi, że na teren składowiska wwożone są śmieci bez jakiejkolwiek kontroli. To nieprawdziwe informacje, które według mnie powstają tylko po to, aby wywołać jakąś tanią sensację.
Każde auto, które wjeżdża na teren zakładu podlega ścisłym procedurom – jest ważone i ewidencjonowane. Jesteśmy kontrolowani przez różne organy nadzorcze, zdarza się, że są to kontrole „z donosu” i żadna z kontroli nie stwierdziła, że działamy wbrew prawu.
| A może to tylko Pana zapewnienia o tej niewinności…?
JM: Na ostatniej sesji obiecałem radnym, że przekażę im wszystkie protokoły pokontrolne. Chcę pełnej transparentności naszego funkcjonowania, bo nie mamy nic do ukrycia. Chyba niepotrzebnie przez ostatnie miesiące narosło wokół ZGK wiele mitów i niedomówień, które mogły być przez niektórych odbierane jako działania, zmierzające do ukrycia jakiś rzeczy.
Ja wyznaję inny model pracy – jeśli coś robimy źle, to proszę nam to wskazać, a poprawimy się. Jeśli gdzieś popełniamy błąd, to przeprosimy i wyciągniemy z tego lekcję na przyszłość. Mam świadomość, że pracujemy w obszarze szczególnie wrażliwym społecznie. Bo śmieci nikt nie lubi, choć każdy je produkuje. Ludzka mentalność też nam nie pomaga, bo niby wszyscy wiemy, że musimy śmieci zagospodarować, ale najlepiej, jakby odbywało się to tam, gdzie tego nie widzimy.
| No właśnie, może część niedomówień wynika z tego, że mieszkańcy nieświadomi są tego, co tak naprawdę dzieje się z tymi śmieciami. Co to tak naprawdę znaczy „zagospodarowanie odpadów”?
JM: No i właśnie, aby uświadomić ludziom, jak wygląda nasza praca i jak wygląda to zagospodarowanie śmieci, które codziennie wyrzucają do kubłów, zdecydowałem, że wprowadzimy dni otwarte dla mieszkańców. Każdy będzie mógł wejść na teren zakładu i pokażemy, niejako od kuchni, jak pracujemy.
Zdecydowałem też o uruchomieniu nowych kanałów bezpośredniego kontaktu z mieszkańcami – specjalnego numeru telefonu i specjalnego adresu mailowego. Bardzo mi zależy, aby docierały do nas sygnały od ludzi, jeśli uważają, że coś w swoim działaniu możemy poprawić. Albo jeśli coś ich zaniepokoi.
Mam świadomość, że z uwagi na charakter naszej działalności, nie jesteśmy najłatwiejszym sąsiadem. Ale obiecuję też, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby nasze sąsiedztwo było jak najmniej uciążliwe.
| Jakie działania, Pana zdaniem, są teraz najważniejsze dla ZGK?
JM: Priorytet to, jak powiedziałem, rozbudowa składowiska o kwaterę Kobylarz II. Potrzebujemy też nowej sortowni śmieci, wydajniejszej i pozwalającej zwiększyć ilość odzysku. Linia, którą teraz dysponujemy jest mało wydajna i nie zaspokaja już naszych potrzeb. Kupiliśmy nową wagę, która usprawni i przyspieszy proces obsługi pojazdów wjeżdżających i wyjeżdżających z zakładu, nieco wcześniej zainwestowaliśmy w nowe pojazdy. Rozbudowujemy zaplecze socjalne dla załogi, bo to, którym dysponujemy teraz było planowane na ok. 90 osób, a nasza kadra jest już znacznie liczniejsza.
| Przed nami lato, a to dla was chyba najintensywniejszy okres pracy?
JM: Tak naprawdę, my nie zwalniamy tempa niezależnie od pory roku. Lato jest o tyle trudniejsze, że trafia do nas ogromna ilość tzw. odpadów zielonych. Trzeba je szybko zagospodarowywać, bo w przeciwnym razie, trawa zaparza się w workach i zwyczajnie gnije. A jak gnije, to i śmierdzi. Rzecz zupełnie normalna.
Robimy co w naszej mocy, aby nie dopuścić do tego, że zapach z naszych instalacji jest odczuwalny na zewnątrz. Pracujemy nad tym, aby cały proces odbywał się jeszcze szybciej, a miejsca, gdzie składowana jest trawa, były bardziej hermetyczne.
Jeśli pomimo tych naszych starań zdarzy się, że mieszkańcy najbliższych domów odczują jakiś zapach, to z góry przepraszam. Wierzcie mi, nie robimy tego specjalnie. Proszę o odrobinę zrozumienia i wyrozumiałości, bo praca, jaką musimy na składowisku wykonywać, naprawdę do lekkich nie należy.